23 grudnia 2014

Jak żyć, gdy żyć się nie chce?

Nie lubię samej siebie. I nie boję się tego przyznać. Jestem jaka jestem, ale naprawdę mam już siebie dość. Zbyt dużo we mnie negatywnych cech. A nawet jeśli zdarzy się jakaś naprawdę pozytywna, to ja nie umiem jej wykorzystać w odpowiedni sposób. 

Co odkryłam niedawno i zaskoczyło mnie to w pewien sposób to to, że bardzo zależy mi na tym, bym była lubiana. Nie jest to nic złego. Wołałabym mieć więcej przyjaciół niż wrogów. Ale nie jestem zbyt towarzyską osobą. Nie mam daru, który pozwoliłby mi rozmawiać z każdym na interesujące tematy albo raczej nie poruszam ich, bo obawa przed tym, że zrobię z siebie głupka jest dużo większa. Tak więc zamiast zjednywać sobie ludzi bardziej ich od siebie odpycham. A co za tym idzie, czasem czuję się jak okropny wyrzutek, który nigdzie nie pasuje i nie ma prawa zabierać tlenu innym. 

Jestem słaba. 

Mimo że moje osobiste porażki nigdy nie zaprowadziły mnie w miejsce, z którego nie mogłabym wyjść, jestem słaba. Nie potrafię się zmienić. Nie potrafię zrobić czegoś, co mi pomoże, bo brak mi wiary w siebie i swoje własne umiejętności. To z kolei jest skutkiem tego, że od dziecka miałam problem z nadwagą. Kiedyś to było bardziej widoczne. Patrząc na zdjęcia sprzed 8 lat wstydzę się tego, że tak wyglądałam. Naprawdę się tego wstydzę i myślę, że ten wstyd pozostał ze mną do teraz. Nadal czuję się jakbym miała te osiem lat i wyglądała jak wieloryb. Choć się zmieniłam. Wyrosłam z tego. Teraz mam może parę kilko, które mogłabym zgubić i czułabym się o wiele lepiej. Ale to wcale niczego nie zmienia. Patrzę na te wszystkie szczupłe dziewczyny i mówię sobie, że też tak chcę wyglądać. No to zaczynam ćwiczyć - myślę. I co? Po paru dniach nici z tego. Nie jestem zbyt wytrwała w swoich postanowieniach. Dużo bardziej wolę się położyć na łóżku z książką w ręku, niż zrobić chociaż paredziesiąt brzuszków czy przysiadów.

Nadal jestem słaba.

Dokładnie miesiąc temu miałam tak podły nastrój, że mieszałam samą siebie z błotem. Nie pomagało nic, co do tej pory poprawiało mi humor choć w najmniejszym stopniu. Muzyka leciała, a ja nie potrafiłam się w nią wsłuchać i pocieszyć. I wtedy pojawiła się jedna osoba, której nawet nie znam. I mi pomogła zwykłą rozmową. Zdałam sobie wtedy sprawę, że nie ja jedna mam problemy sama ze sobą. To mnie odrobinę podniosło na duchu. 

Tylko dlaczego pomogła mi zupełnie nieznana osoba, a dotychczasowi najlepsi przyjaciele mieli mnie w dupie?

Oddaliliśmy się od siebie, od kiedy skończyliśmy gimnazjum i rozeszliśmy się w swoje strony. Spotkamy się może dwa razy w miesiącu na dworu, wymienimy super krótkie powitanie i tyle.. To boli. Cholernie boli świadomość, że on nadal trzymają się razem, a mnie z tego grona mniej lub bardziej świadomie wyrzucili. Boli świadomość, że jednak jestem do zastąpienia. Trzy lata trzymałyśmy się w trójkę. Razem się wygłupiałyśmy, spotykałyśmy i robiłyśmy wszystko razem. Teraz na moje miejsce wskoczyła inna osoba. A ja się przy nich czuję, jak piąte koło u wozu.

I tyle z mojej chęci bycia lubianą. 

Skoro nie mam nawet ochoty walczyć o przyjaźń? Być może nie była to najlepsza przyjaźń w moim życiu, może moje przyjaciółki miały swoje wady i postępowały w sposób, który mi się nie podobał. Ale jednak trzech lat z pamięci nie da się wymazać. Niestety.. Może dzięki temu byłoby łatwiej. Odgrodzić się murem od przeszłość i zacząć zupełnie od nowa bez żadnych uprzedzeń. 

Użalanie się nad sobą niczego nie zmieni. Unikanie kontaktów z ludźmi też nie. Ale czasami tak jest prościej. Odseparować się od wszystkich i żyć jak odludek, ale nie czuć bólu straconej przyjaźni..


01 grudnia 2014

Pomysł na przyszłość

Nie jest żadną tajemnicą, że nie mam czasu na blogowanie. Jednak nie chcę zawieszać ani usuwać, żadnego z rozpoczętych projektów.
Jeśli chodzi o blogi z opowiadaniami to SPEKTAKL ruszy po skończeniu SERC, a NIEOBOJĘTNI po SPEKTAKLU. W zeszłym roku miałam chyba za dużo czasu, bo trzy projekty w tym samym czasie? A nawet więcej, bo po drodze zakończyłam jeszcze dwa.. Zdecydowanie za dużo czasu.
Ten blog miał być całkowicie w innym stylu. Coś jak zbiór najważniejszych informacji sportowych z całego tygodnia lub miesiąca. Niestety nie wyszło. Kilka wpisów się pojawiło, jednak czasowa odległość między nimi jest strasznie długa. Poza tym jest wiele blogów o takiej tematyce, a ten się niczym nie wyróżnia. Zdaję sobie z tego sprawę i postanowiłam (dosłownie przed chwilą ;D), że to będzie blog 'wielobranżowy', że tak to ujmę. O co chodzi? No o to, że pojawiać się będzie dosłownie wszystko. Zrobię jakieś piękne zdjęcia,którymi będę się chciała pochwalić? WRZUCĘ! Ktoś mnie bardzo wkurzy i będę potrzebowała się wyżyć? ZROBIĘ TO TUTAJ! Jakaś informacja mnie zszokuje do tego stopnia, że będę chciała wyrazić swoją (może mało ważną) opinię? NAPISZĘ!
Pomysł jest. Z wykonaniem będzie gorzej. ;)
Ale jedno się nie zmieni. To nadal będzie moja podstrona i miejsce spamowania. Zmieni się tylko otoczka. ;)
Poza tym, myślę, że będę w jakiś sposób katalogować wpisy. Te dotyczące sportu będą osobno. Te dotyczące mnie będą osobno. Tak, by każdy mógł szybko przejść do tego, co aktualnie go interesuje. Nie żeby moje żale kogoś obchodziły ;D Ale tak będzie łatwiej i prościej.
Może etykiety? To jest jakaś myśl.
I szablon.. Jestem z obecnego bardzo dumna, w końcu moje dzieło, choć jakieś fascynujące to ono nie jest. Może zamówię jakiś szablon lub sama coś zrobię. Ale to na pewno w dalszej przyszłości (myślę, że przerwa świąteczna to dobry czas na zajęcie się tym wszystkim).
I to tyle. Trochę spraw organizacyjnych na początek.

Życzę sobie powodzenie, żebym nie zmieniła zdania po kilku dniach i spróbowała stworzyć 'swoje' miejsce w bloggerze. ;)

Do następnego!
marianka.:*

PS Zostawiam jeszcze namiary na siebie. Macie ochotę pogadać to śmiało! ;)


GG - 49571750